Przetwarzanie danych osobowych w marketingu. Dysonans poznawczy, czy zła wola?

Niezwykle często obserwujemy przedziwną różnicę w opiniach osoby na temat ochrony danych osobowych w zależności od tego czy mówimy o naruszeniu jej prywatności, czy też o konieczności podjęcia działań niezbędnych dla ochrony własnej prywatności.

Powszechne oburzenie spowodowało ujawnienie skali inwigilacji prowadzonej przez amerykańskie agencje. Dlaczego Minister Spraw Zagranicznych nic z tym nie zrobi? Co na to GIODO? Nie spotkałem osoby, która godziłaby się na to, by ktoś czytał jej maile i podsłuchiwał rozmowy. Rozmawiamy o potwornych ilościach danych zbieranych przez portale społecznościowe. Boimy się korzystać z kart zbliżeniowych, metek RFID, kamer w przymierzalni, itd.

Powiedzmy sobie jednak szczerze, ile z tych narzekających osób zrezygnuje z podania swojego adresu e-mail, jeżeli w zamian uzyska zniżkę w sklepie? Ile z tych osób umieściło w sieci zdjęcie swojego dziecka? Ile zablokowało możliwość zbliżeniowego płacenia kartą?

A ilu zrezygnowało z wejścia na stronę internetową, mimo że przeglądarka ostrzegała o nieaktualnym certyfikacie? O czym?! A co to jest certyfikat?! No dobrze, nie wymagajmy zbyt wiele…

Ciągle oczekujemy, że ktoś zadba o naszą prywatność. Że przyjdzie GIODO i zrobi z nimi porządek. Ale niech nam nie zawracają głowy jakimiś klauzulami informacyjnymi! Nie chcemy podejmować decyzji, czy zgadzamy się na przetwarzanie naszych danych! Niech ktoś zdecyduje za nas!

Niestety, to nie działa w ten sposób. GIODO nie jest szeryfem, który zaprowadzi porządek i sam pokona wszystkich bandziorów. O naszą prywatność musimy zadbać sami. Jak na razie, każdy, kto nie chce, aby jego dane były gdzieś wykorzystywane, kto nie chce, aby ktoś dokonywał jakichkolwiek operacji, podszywając się pod jego tożsamość – musi samodzielnie zadbać o swoje interesy. Każdy musi poznać podstawy zasad ochrony prywatności, dowiedzieć się, jakie prawa mu przysługują i jak je egzekwować. A gdy z tym egzekwowaniem będą jakieś problemy – GIODO zapewne pomoże.

Bardzo ciekawe jest obserwowanie postaw osób zajmujących się zawodowo przetwarzaniem danych. Czy pracodawca instalujący kamerę w toalecie narusza prywatność swoich pracowników? Jego zdaniem oczywiście nie. W swojej ocenie, jest on pozytywnym bohaterem, działającym na korzyść przedsiębiorstwa. Przecież należy potępiać obiboków, ukrywających się w ubikacji.

Czy rozsyłający spam marketingowiec wie, że działa niezgodnie z prawem? Tak, ale nie ma z tego powodu poczucia winy. Po pierwsze, prawo jest złe, bzdurne i nie działa. Amerykanie i tak zbierają te dane. A ustawodawca działa tylko po to by utrudnić nam życie… Po drugie, marketingowiec działa przecież dla dobra osób, które otrzymają spam – chodzi o to, by żadna ciekawa oferta ich nie ominęła. Po trzecie, on też dostaje spam i w ogóle mu to nie przeszkadza. Po czwarte, ci którzy nie chcą otrzymywać spamu, są niedouczeni, bo powinni filtry w przeglądarce skonfigurować…

Co pomyśli o takiej argumentacji osoba, nie zajmująca się na co dzień rozsyłaniem spamu? Na pierwszy rzut oka, argumenty są takie, że aż trudno z nimi polemizować. Czy oni naprawdę w to wierzą? Zrozumienie takich postaw może nam ułatwić teoria dysonansu poznawczego.

Jestem wewnętrznie przekonany, że ludzie naruszający naszą prywatność, nie muszą działać ze złych pobudek. Ich celem nie jest wyrządzenie nam krzywdy. Mają do wykonania określone zadanie, a nie znają innych narzędzi do jego realizacji, niż te, którą godzą w naszą prywatność. Nie dopuszczając do swojej świadomości informacji o wpływie ich działań na wolność innych osób i na ich prawo do decydowania o swojej prywatności, obarczają winą obowiązujące prawo lub wręcz osoby, których dobra naruszają! Klasyczny przypadek obwiniania ofiary…

Racjonalizacja postępowania wymaga, aby w jakiś sposób przekonać siebie, że podejmowanie działanie jest sensowne. Czy nie ma lepszego sposobu przekonania klientów by kupili określony produkt, niż rozsyłanie milionów maili? Marketingowcy nie będą brali pod uwagę statystyk skuteczności. Przecież oni działają dla dobra otrzymujących spam…

Być może szansa zwiększenia skuteczności działania ustawy o ochronie danych osobowych kryje się nie w podniesieniu jej represyjności, a w wykorzystaniu technik poznanych przy okazji badań nad zjawiskiem dysonansu poznawczego?

Ciekawy jest jeszcze jeden aspekt zagadnienia. Osoba, która nierozważnie zgodziła się na przetwarzanie swoich danych osobowych, będzie twierdziła, że tak naprawdę, to jej w ogóle na tym nie zależy. Że jej dane są nieistotne i tak naprawdę, to nie ma nic do ukrycia.

 

Wikipedia – Dysonans poznawczy

Wikipedia – Teoria spostrzegania siebie

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Serwis wykorzystuje pliki Cookies. <br>Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close